Przede mną kolejne wyzwanie. Było ich już kilka, za każdym razem sytuacja wydawała się trudna, ale nie na tyle, żeby nie spróbować. Wpierw decyzja o wprowadzeniu języka angielskiego w równym lub nawet większym stopniu niż ojczystego polskiego. So far so good. Po dwóch latach z wielkim strachem i jeszcze większym entuzjazmem wprowadzamy trzeci język - padło na hiszpański - język totalnie mi obcy, który przyswajałam równocześnie z córką. (Czytaj więcej: Czy da się uczyć dziecko języka, którego się nie zna? Nasza przygoda z hiszpańskim.) Po roku "nauki" język ten stał się częścią naszej codzienności, i choć poziom j. hiszpańskiego znacznie odbiega od poziomu j. angielskiego, którym porozumiewamy się na co dzień, jestem zadowolona z efektów i z ekscytacją patrzę w przyszłość widząc jak językowy apetyt córki rośnie.
Dlaczego używamy w domu czterech języków?
Jakiś czas temu podjęliśmy z mężem kolejną ważną decyzję, a mianowicie wybraliśmy przedszkole i szkołę podstawową, do której chcemy, żeby uczęszczała nasza córka. Okazało się, że już od trzeciego roku życia będzie regularnie uczestniczyła w zajęciach z języka niemieckiego. I tu niespodziewane przyspieszenie biegu wydarzeń: Tak, znam niemiecki. Tak, chciałam przekazać go córce, lecz ze względów praktycznych wygrał hiszpański. Tak, cieszę się, że przedszkole "narzuciło" nam naukę języka niemieckiego, bo kocham ten język, a sama bałabym się, że za wcześnie na wprowadzenie kolejnego. Jako, że nie miałam zbyt dużo do gadania, podjęłam wyzwanie, i tym o to sposobem wylądowaliśmy z czterema językami pod jednym dachem.
Największe językowe obawy
Nie boję się o polski. Nie boję się o angielski. Są to główne języki dwujęzycznej trzylatki, więc kolejne języki im absolutnie nie zagrażają. Boję się o hiszpański, a dokładniej, że niemiecki wyprze hiszpański. Jak wspomniałam wyżej poznaję język hiszpański wraz z córką, uczę się na bieżąco od podstaw, by sprostać rosnącym, językowym wymaganiom córki. Wkładam w to wiele serca i zaangażowania, lecz niemiecki umiem lepiej. I tutaj pojawia się problem. Jestem w stanie powiedzieć wszystko co potrzebuję po niemiecku i zauważyłam, że gdy brakowało mi słów po hiszpańsku automatycznie chciałam przejść na niemiecki. Nie chcąc wprowadzać zamętu, opracowałam rozwiązanie, które pozwoli mi poświęcić tę samą ilość czasu i uwagi każdemu z "dodatkowych" języków.
Jak pogodzić cztery języki będąc osobiście odpowiedzialnym za trzy z nich?
Nie jest łatwo. Potrzeba dobrej organizacji czasu, żeby żaden język "nie ucierpiał" kosztem innego. Język angielski pozostaje na pierwszym miejscu w hierarchii, jako podstawowy język, w którym matka komunikuje się z córką. Językiem polskim córka porozumiewa się z tatą, polskojęzyczną rodziną i polskimi znajomymi. Dodatkowo słyszy mamę używającą języka polskiego w rozmowie z polskojęzycznymi osobami trzecimi.
Język hiszpański i język niemiecki traktuję jak języki "dodatkowe" w naszym domu. Używam ich regularnie, lecz krótkotrwale - między 15 min, a 2h / dzień. Ilość czasu spędzonego z językiem dodatkowym zależy od wielu czynników: pogody, nastroju, chęci, itd. wedle zasady, że nic na siłę. Językiem hiszpańskim bawimy się już od kilkunastu miesięcy, wiec trzylatka jest z nim oswojona, bardzo go lubi, rozumie, zna bardzo wiele słów i coraz częściej wyrywają jej się całe zdania. Język niemiecki jest nowy, świeży, sounds funny jak twierdzi córka, chęci do nauki ma ogromne.
Jedynym sensownym rozwiązaniem na tę chwilę wydaje mi się, rozdzielić języki dodatkowe na inne dni. Do tej pory wplątywałam język hiszpański wiele razy w ciągu dnia, bez specjalnych taktyk i ram. Używałyśmy hiszpańskiego w każdej sytuacji, która była do tego odpowiednia, wtedy gdy czułyśmy na to ochotę. Chciałabym pozostać przy tym układzie, ponieważ sprawdzał się idealnie i nie było sztucznego "trzy, czte-ry, bezwzględnie przełączamy język na 2h".
"Językowe dni"
Podział na "językowe dni" pozwoli mi to przede wszystkim rozwinąć skrzydła z niemieckim, nie umniejszając hiszpańskiemu. Wciąż będę zmuszona rozwijać swoje zdolności językowe, by utrzymać (duże) zainteresowanie córki językiem hiszpańskim, a w międzyczasie będę mogła rzucić ją na głęboką wodę z niemieckim, mówiąc jej wszystko co ślina mi na język przyniesie.
Wydaje mi się, że optymalnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie po dwa dni w tygodniu na jeden język dodatkowy i do tego będę dążyć. Jednak, nie chcę tworzyć sztywnego planu, czy też z góry ułożonego rozkładu "językowych dni". To jaki dzień nastąpi będzie bezpośrednio uzależnione od nastroju trzylatki i jej osobistych preferencji. Moim zadaniem będzie pilnowanie by dzień z hiszpańskim, czy dzień z niemieckim pojawiał się w miarę naprzemiennie i z podobną częstotliwością. Tylko wtedy pozostanę wierna zasadzie "nic na siłę".
Co z książkami? Tutaj zawsze jest dylemat. Co robicie, gdy dziecko przynosi książkę, której ma ochotę posłuchać, ale książka ta nie jest w języku, który "zaplanowaliście" na ten moment/dzień/wieczór? Ja czytam. W końcu dziecko najważniejsze, to jemu ma się podobać i to ono ma być zadowolone. To samo tyczy się bajek. Hiszpański "Pocoyo" w niemiecki dzień lub niemiecki "Kikaninchen" w hiszpański dzień. Pal licho. Ważne, by konwersacje były rozdzielone na osobne dni.
Oczekiwania względem każdego z języków
Język polski jest niesamowicie trudny, ale zostawiam go rodzinie i przedszkolu, głęboko wierząc, że zostanie przez moje dziecko "magicznie" wchłonięty. Skupiam się wyłącznie na pozostałych językach, co do których mam różne oczekiwania. Otóż, język angielski traktuję jak język "bazę" i chcę dać córce szansę poznać go w stopniu przybliżonym do natywnego, nieustannie wyszukując nowych pomocy naukowych, nowych książek, nowych zabaw, nowych znajomości, które mi to ułatwią i umożliwią.
Moje oczekiwania względem języka hiszpańskiego i niemieckiego są inne. Wystarczy mi, że córka będzie się swobodnie komunikowała w tych językach, będzie rozumiała co się do niej mówi i będzie potrafiła bez skrępowania wyrazić swoje zdanie. Obecnie nie skupiam się na bardziej skomplikowanej gramatyce i fachowym słownictwie. Powiedziałabym raczej, że używam prostych konstrukcji i codziennego słownictwa, które z czasem planuję rozwijać z pomocą córki. Wszakże zainteresowanie językami odziedziczyła po rodzicach, więc już niebawem będzie się rozwijać językowo w swoim zakresie. A porządne podwaliny do dalszego rozwoju będzie już miała.
A jak u Was? Czy odważyliście się już wprowadzić dziecku dodatkowy język? Jak radzicie sobie z organizacją czasu? Doba ma tylko 24h, a tu tyle do zrobienia.
Do zobaczenia wkrótce!
Kornelia
----------------------------------------------------------------
Jeśli podobał Ci się mój wpis podziel się nim z innymi.
Chętnie też przeczytam o Twoich doświadczeniach w komentarzu poniżej.
Kliknij by śledzić MojeDwujęzyczneDziecko na Facebooku, Youtubie, Instagramie, Twitterze